sobota, 8 lutego 2014

02.05 Środa- dzień pożegnań; na swoim

Natalia wyjeżdża o 5, aby zdążyć na 7 na pociąg do Barcelony. Żegnam się z nią. Te kilka dni bardzo nas zbliżyło. Miałyśmy zupełnie inny punkt widzenia. Ja przerażona przyjazdem tutaj, ona powrotem do Polski. Dziękuję jej za wspólnie spędzony czas. Będzie mi jej brakować… Tymczasem kładę się spać dalej. Śniło mi się mieszkanie na Bilbao, śnili mi się Agata z Hugo. Czyli wiem już, czego chcę. Jest progres. Mieszkanie na Bilbao jest w prawdzie trochę dalej od uczelni niż to drugie, ale dzięki temu będę mieć lepszą kondycję- dla mnie bomba. No dobrze. Odpisuję więc do Any i zabieram się za śniadanie. I tak od rzeczy, do rzeczy i się spóźniam na moje super, fantastyczne, odlotowe zajęcia z psychologii pamięci... 30 min w dodatku -_- Dobrze mi poszło. W końcu docieram do auli, wchodzę, a tu zajęcia w Spanglishu. Angielski na slajdach, a kobitka po hiszpańsku nawija o programie i zaliczeniu... Cudnie. Wsłuchuję się, zapisuję jakieś słówka, co to nie rozumiem co znaczą, ale rozumiem jak zapisać. Gad demyt, czy ona może mówić wyraźniej i wolniej?! Po godzinie robi w końcu przerwę. Umawiam się na kserowanie książki z hiszpańską studentką i korzystając z czasu idę do p. Sylwii po hasło do wifi w zamian za potwierdzenie przelewu na legitymację studencką (co załatwiłam w poniedziałek). Kobitka od pamięci po przerwie zaczyna lecieć z programem. O dziwo zmieniła język na angielski. O dziwo nadal ją średnio rozumiem. Co za akcent, co za wymowa, o bleee... I co ciekawe, jak ktoś z sali zadaje pytanie to odpowiada po hiszpańsku. Cudownie... Po 15 min ogólnego wprowadzenia (proszę państwa co to jest pamięć, a jakie są jej rodzaje, a czy ludzie mają najlepszą pamięć) zaczęłam umierać z nudów. Dobrze się zapowiada... Piszę do Pani od mieszkania. W drodze do domu kupuję za 2 eura ogromny talerz- na 3 porcje, lokalnej potrawy. Paella. Ta jest bez owoców morza, tylko warzywna. Pan po zakupach informuje mnie, że to wersja Argentyńska bardziej niż Walencjańska... no cóż, kolejnym razem może będę mieć więcej szczęścia. Plus jest taki, że całą konwersację odbyłam w języku Hiszpańskim i nawet pan pochwalił mój akcent. Wracam do domu ze zdobyczą i dzielę się ze współlokatorami. W końcu goszczą mnie od 5 dni... Ana odpisuje- spoko, mogę się wprowadzić dzisiaj, wieczorem spotkamy się w mieszkaniu. Koszty? 130 e pokój, 200 e kaucji, 30 e prawnik i 13 e internet i tyle. I tyle? aż tyle! 373 e, skąd mam je nagle wziąć do wieczora?! Stypendium dostanę około marca, a może i kwietnia (!) więc jadę na tym co mam i dostałam. Mówię jej to, odpowiada, ze może opuścić mi kaucję do 150. Cudnie, jeszcze 323 e. Myślę intensywnie. No nie napiszę do rodziców. Muszę sobie dać radę. Ostatecznie chociaż spróbować. Dobra. Co mam- coś na polskim koncie w złotówkach i gotówkę. Banki są pozamykane po 14 więc odpadają, ale próbuję znaleźć jakiś kantor. Spoko, po godzinie błądzenia znalazłam. Wymienią mi 500 zł na 80 euro. wtf?! są warte 130 euro!! o nie, nie, nie... opcja b. Wypłata z konta w złotówkach. Przy okazji sprawdzę ile wezmą prowizji (9 zł za wypłatę, niezależnie od banku- teraz już wiem). I tak mam do wieczora w gotówce 150 eurasów. Piszę do Any, czy zgodzi się, że zapłacę dziś 150, jutro 120, a za dwa tyg ostatnie 53. Czekam z niepokojem. Brzęczyk telefonu. Uwaga… Zgodziła się! Ufff. Teraz będę liczyć każde euro xD Dobrze, ze Natalia zostawiła mi jedzenie i kosmetyki, to właściwie nie bardzo potrzebuję coś kupować poza warzywami i owocami... :) a jutro miałam pisać test językowy xD a to aż 5 euro za test i 19.02 zaczynałabym zajęcia więc 65 euro za semestr to póki co za dużo na mą kieszeń xD Trudno jednak żyć na swój rachunek! Najbardziej stresujący dzień jak dotąd. Zdenerwowana, ale też zadowolona, pakuję się, żegnam z Nataliowymi współlokatorami- Aliną, jej chłopakiem i Chińczykiem który otworzył mi pierwszej nocy drzwi. Patrzę z zadowoleniem na czerwoną kanapę z pledem w krowie łaty. Adios! W końcu wyprowadzam się na Bilbao 50/1!
Ana okazuje się milutka i stanowcza, w czerwcu jeśli będę się chciała wcześniej wynieść i z powodu, że umowę mam od 1.02, a wprowadzam się 5, obniży mi o 30 euro zapłatę. Super, nikt inny nie zaproponuje mi tańszego układu. Spokojnie się rozpakowuję i odkrywam, że mamy filtr do wody!! Nie trzeba będzie jej kupować yupi! To tyle oszczędności! Cieszę się z każdego odkrytego skarbu np pomarańczowej pościeli. :) Przez ścianę słyszę sąsiadów, ale to nic. Jestem przecież na swoim. :) Dzięki kąpieli zaczęłam myśleć. Czuje teraz osobno zadowolenie i osobno zmęczenie więc kładę się do mojego łóżeczka i natychmiast zasypiam.

Tak więc od teraz możecie przyjeżdżać. Dmuchany materac czeka, aż tchniecie w niego powietrze i zainstalujecie się w salonie. Czym warto lecieć? Do samej Walencji samolotem to nie wiem. Polecam jednak Ryanaira: Warszawa Modlin- Barcelona (za ok 96 zł) i Kraków-Alicante (za ok. 130 zł), a potem pociągiem. Agata- moja siostra cioteczna wyszperała nowe połączenie które rusza 30.03 Łódź- Barcelona linia Adria (z przesiadką).Dłuższe wolne mam 15-19.03 i 18-28.04. Tegoroczny cel autostopowego wyścigu majówkowego to Walencja więc przemyślcie tą propozycję :)  http://vimeo.com/86205860 A sesję kończę 13.06, chociaż umowę mieszkaniową mam podpisaną po końca czerwca więc może zostanę do końca? A może pojadę w góry...? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dzięki za Twoje wsparcie! :)